Wpisy archiwalne w kategorii

Tomek

Dystans całkowity:32.45 km (w terenie 4.00 km; 12.33%)
Czas w ruchu:01:46
Średnia prędkość:18.37 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:32.45 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Bardzo rowerowy dzień

Poniedziałek, 18 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Bardzo rowerowy dzień


Lista obecności (alfabetycznie):
1. Marek
2. Paweł
3. Piotrek
4. Piotrek
5. Tomek


Etap I - 2 rowery gratis
Tak jest, nasz zbór wszedł w posiadanie dwóch rowerów. Zostały nam one podarowane gdyż zawadzały w piwnicy jednego ze znajomych brata Jarka,w dodatku nikt na nich nie jeździł. Wymagały one doprowadzenia ich do stanu używalności, do czego zabraliśmy się wspólnymi siłami na godzinę przed wycieczką.

Etap II - co by tu dokręcić?
Podpompowaliśmy koła, dokręciliśmy kilka śrubek, poprawiliśmy przerzutki, siodełka i hamulce , ale bez pedantyzmów. Chodziło o to, by można było na rowerze bezpiecznie przejechać dzisiejszą wycieczkę i następne, a nie o to, żeby łańcuch przeskakiwał bezszelestnie pomiędzy koronkami kasety. Dobrze, że Piciu miał jeszcze na miejscu narzędzia, bo był problem z korbą, która wykazywała spore luzy, ale klucz nasadowy w rozmiarze 14 skutecznie je wyeliminował. Gdy już wszystko działało jak należy - ruszamy! Ale najpierw modlitwa - jako, że robię tutaj za przewodnika, więc miałem przywilej pomodlić się o czas naszej wycieczki :).

Etap III - już postój
Przejechaliśmy ledwo 1 km a już zatrzymaliśmy się w sklepie. Na słodkie, na orzeźwiające i temu podobne. 10 minut poszło... Ruszamy dalej i po kolejnym kilometrze postój na stacji. Ja chciałem kupić baterie do aparatu, bo akumulatory były wyładowane. Pojawiły się niestety problemy z błotnikiem u Grubego, więc został odkręcony. Jedziemy dalej.

Etap IV - korba = problemy
Przejechaliśmy przez Park Sołacki, potem obok Cytadeli i wzdłuż ul. Mieszka I kierowaliśmy się w stronę Moraska. Niestety przypomniało sobie lewe ramię korby w rowerze Grubego... Poluzowało się, a to oznaczało problemy, bo... nie wzięliśmy ze sobą nasadowej "14" i nie było tego jak dokręcić. Kombinerkami dało radę ale tylko na chwilę. W końcu jakiś miły Pan w pobliskim garażu udzielił nam klucza i przykręcił ją na fest. Radość jednak nie trwała długo...

Etap V - Kampus UAM Morasko
Za każdym razem jak tam jestem to przemawia przeze mnie, jako studenta AE, zazdrość na widok nowoczesnego kampusu uniwersyteckiego. Co by dużo nie mówić - tam jest naprawdę świetnie. Chociaż nie da się ukryć, że jest to odludzie, ściany maja beznadziejny kolor, kesro jest horrendalnie drogiei możnaby jeszcze długo wymieniać, ale starczy już tej zazdrości... :). Krótki postój nad jeziorkiem zaowocował zaprezentowaniem majsterkowiczowych zdolności Tomka, który zdjął całkowicie feralną korbę, zrobił dodatkową podkładkę (przy oakzji okazało się, że gwint jest w kiepskim stanie), przybił, dokręcił kombinerkami i moglismy jechać dalej.

Etap VI - firanki w aucie?
Zahaczyliśmy o sklep na Umultowie celem uzupełnienia płynów i ruszyliśmy w stronę Góry Morasko. Na parkingu spotkaliśmy bardzo ciekawe autko - zobaczcie sami, klasa sama w sobie :). Żar lał się z nieba i takie firaneczki z pewnością pomagały strudzonym pasażerom auta w ochronie przed słońcem.

Etap VII - wreszcie trochę lasu
Z Umultowa jechaliśmy wreszcie po drodze innej niż asfaltowa, trochę lasu, piasku i szutru. Jadąc ulicą Huby Moraskie mijaliśmy ogromne wille, każda kolejna ładniejsza od poprzedniej :). Jednak znowu pojawił się asfalt no i znowuż ta korba...

Etap VIII - poddajemy się
Gwint korby był w fatalnym stanie i tylko dzięki pomysłowości Tomka dało się go używać przez kilkaset metrów jazdy pod obciążeniem. Potem znowu stop i trzeba byo dokręcać na inny sposób :). Każdy kolejny był bardziej wyrafinowany. Tym samym byliśmy już na granicy rezerwatu meteorytowego, niemniej zapadła decyzja, że nia wjeżdżamy na samą górę, bo Paweł z Piotrkiem musieli wracać do Swaja, a korba mogła w każdej chwili odpaść całkowicie.

Etap IX - no to teraz z górki
Paweł z Piotrkiem pojechali do Swaja, a my uradziliśmy, że pojedziemy do mnie. Z kilku powodów: niedaleko, spory kawałek z górki, a potem już tylko płasko, no i rowery mogą zostać w garażu aż się ich nie naprawi (stoją do dzisiaj, czyli już 11 dni). Obyło się bez żadnych problemów, ani napraw. Chłopaki uraczyli się umywalką, mlekiem i wodą, wsiedli w autobus i pojechali do domu...

Zredagował: Marek
Zdjęcia: już niedługo