Zimin Nowy Świat, czyli gdzie my jesteśmy?
Sobota, 14 kwietnia 2007
· Komentarze(1)
Zimin Nowy Świat, czyli gdzie my jesteśmy?
Pogoda: słonecznie, wiatr północno-wschodni, 15-20 st. C, brak opadów.
Lista uczestników:
1. Paweł
2. Marek
Przygotowania
W czwartek zadzwonił Pawlento, że jest chętny na rower :). Zdecydowaliśmy, że jedziemy w sobotę z rana, bo pogoda ma być bardzo sprzyjająca. Wstępny plan był taki: spotykamy się o 9 na Śródce i jeździmy do 11:30, bo o 12 chcę być w domu. W piątek ustaliliśmy jednak, że spotykamy się na Śródce o 8:50, żeby o 9 już ruszyć. Zanim poszedłem spać postanowiłem wymyślić jakąś ciekawą trasę, bo jeździć przez 2,5 godz. dookoła Malty to żadna przyjemność. Wziąłem więc do ręki "na rowerze. Okolice Poznania" Pascala i opierając się na trasie wymyśliłem, że pojedziemy do Robakowa, a potem wrócimy zachodnią stroną drogi nr 11 przez Koninko, Krzesiny, Franowo i Maltę na Śródkę.
Za chwilę na rower. Kto nie jedzie ten trąba :)
Zaproszenie na tę wycieczkę miał też Piciu i Łagoda, ale niestety im nie pasowało. Szkoda, bo jadąc we czwórkę byłaby już niezła ekipa. Na pocieszenie mogą sobie teraz przeczytać poniższy opis, a jest czego żałować.
Na trasie
Zbiórka na Śródce odbyła się zgodnie z planem. Sprawdziliśmy obecność, omówiliśmy trasę, usadowilismy się na siodłach i ruszyliśmy! Po drodze nie było żadnych niespodzianek, spora część biegnie przez las i momentami ciężko się jechało po piachu. Mieliśmy sporo krótkich postojów, żeby zerknąć na mapę gdzie mamy jechać. Niekiedy były z tym mniejsze lub większe problemy, bo były miejsca, że szlaki już poprowadzone inaczej niż 7 lat temu (mapa z 2000 roku).

W dwóch miejscach napotkaliśmy mini-bajorka na całej szerokości drogi. Pierwsze z nich Paweł chciał przejechać, ale po paru metrach zaczęło się robić głęboko więc postanowiliśmy je trochę obejść.

Kilkaset metrów dalej było kolejne bajorko, ale bez problemu je objechaliśmy. Następnie wyjechaliśmy z lasu żółtym szlakiem i skręciliśmy w lewo w ulicę Szczepankowo w kierunku Tulec (czy Tulców - nie wiem :P).

W Tulcach odnaleźliśmy bez problemów ulicę Średzką, którą mieliśmy pojechać w dalszą drogę. Przy wylocie z miasteczka zatrzymaliśmy się jeszcze przy Gościńcu, żeby upewnić się co do dalszego kierunku, a ja przy okazji wyciągnąłem sobie skibkę chleba co by ją zjeść po drodze. Oj, zły był to pomysł. Następne kilka km jechaliśmy asfaltem z tzw. "wmordewindem" (tłumaczenie: wiatr wiejący w twarz) i ta skibka w paszczy naprawdę mi nie pomagała. Przekroczyliśmy A2 i pogoniliśmy dalej prosto w kierunku Robakowa. Przecięliśmy jakąś bardziej ruchliwą drogę (z TIRami, ale dość wąska była) i po paru km na szutrze dojechaliśmy do wioski. Nie było nazwy, ale mniejsza o nią. Nie zatrzymując się wyjechaliśmy z niej (już asfaltem) i po paru km, zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie my właściwie jesteśmy. Zaniepokoiło nas bowiem to, że droga biegła całkiem równolegle do A2, a my przecież mieliśmy dojechać do drogi nr 11!
Eee, skończyła nam się mapa
W tym momencie pojawiły się te większe problemy z mapą, bo jakimś cudem nie mogliśmy się na niej znaleźć :). Na szczęście obok przystanku była droga, w którą kierowała tabliczka z nazwą: Zimin Nowy Świat. Szybkie spojrzenie na stronę nr 9 "Poznań. Atlas aglomeracji" i już było wszystko jasne. Orientacja w terenie do poprawy :). Pojechaliśmy za bardzo na wschód, a konkretnie - niepotrzebnie skręciliśmy w lewo przy wylocie z Tulec-Tulców :).

Ponieważ z zegarka wynikało, że nie mamy już czasu aby wracać na zaplanowaną trasę postanowiliśmy wrócić do domu tak samo jak żeśmy przyjechali. Dodatkowym czynnikiem były też nasze słabnące mięśnie. W końcu mamy początek sezonu i takie dystanse są jeszcze dość męczące. W Kobylepolu Paweł odbił do Swaja, a ja na spokojnie przez Maltę, z małą przerwą przy źródełku, wróciłem do domu.
Zredagował: Marek.
Zdjęcia: Paweł.
Pogoda: słonecznie, wiatr północno-wschodni, 15-20 st. C, brak opadów.
Lista uczestników:
1. Paweł
2. Marek
Przygotowania
W czwartek zadzwonił Pawlento, że jest chętny na rower :). Zdecydowaliśmy, że jedziemy w sobotę z rana, bo pogoda ma być bardzo sprzyjająca. Wstępny plan był taki: spotykamy się o 9 na Śródce i jeździmy do 11:30, bo o 12 chcę być w domu. W piątek ustaliliśmy jednak, że spotykamy się na Śródce o 8:50, żeby o 9 już ruszyć. Zanim poszedłem spać postanowiłem wymyślić jakąś ciekawą trasę, bo jeździć przez 2,5 godz. dookoła Malty to żadna przyjemność. Wziąłem więc do ręki "na rowerze. Okolice Poznania" Pascala i opierając się na trasie wymyśliłem, że pojedziemy do Robakowa, a potem wrócimy zachodnią stroną drogi nr 11 przez Koninko, Krzesiny, Franowo i Maltę na Śródkę.
Za chwilę na rower. Kto nie jedzie ten trąba :)
Zaproszenie na tę wycieczkę miał też Piciu i Łagoda, ale niestety im nie pasowało. Szkoda, bo jadąc we czwórkę byłaby już niezła ekipa. Na pocieszenie mogą sobie teraz przeczytać poniższy opis, a jest czego żałować.
Na trasie
Zbiórka na Śródce odbyła się zgodnie z planem. Sprawdziliśmy obecność, omówiliśmy trasę, usadowilismy się na siodłach i ruszyliśmy! Po drodze nie było żadnych niespodzianek, spora część biegnie przez las i momentami ciężko się jechało po piachu. Mieliśmy sporo krótkich postojów, żeby zerknąć na mapę gdzie mamy jechać. Niekiedy były z tym mniejsze lub większe problemy, bo były miejsca, że szlaki już poprowadzone inaczej niż 7 lat temu (mapa z 2000 roku).

W dwóch miejscach napotkaliśmy mini-bajorka na całej szerokości drogi. Pierwsze z nich Paweł chciał przejechać, ale po paru metrach zaczęło się robić głęboko więc postanowiliśmy je trochę obejść.



Kilkaset metrów dalej było kolejne bajorko, ale bez problemu je objechaliśmy. Następnie wyjechaliśmy z lasu żółtym szlakiem i skręciliśmy w lewo w ulicę Szczepankowo w kierunku Tulec (czy Tulców - nie wiem :P).

W Tulcach odnaleźliśmy bez problemów ulicę Średzką, którą mieliśmy pojechać w dalszą drogę. Przy wylocie z miasteczka zatrzymaliśmy się jeszcze przy Gościńcu, żeby upewnić się co do dalszego kierunku, a ja przy okazji wyciągnąłem sobie skibkę chleba co by ją zjeść po drodze. Oj, zły był to pomysł. Następne kilka km jechaliśmy asfaltem z tzw. "wmordewindem" (tłumaczenie: wiatr wiejący w twarz) i ta skibka w paszczy naprawdę mi nie pomagała. Przekroczyliśmy A2 i pogoniliśmy dalej prosto w kierunku Robakowa. Przecięliśmy jakąś bardziej ruchliwą drogę (z TIRami, ale dość wąska była) i po paru km na szutrze dojechaliśmy do wioski. Nie było nazwy, ale mniejsza o nią. Nie zatrzymując się wyjechaliśmy z niej (już asfaltem) i po paru km, zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie my właściwie jesteśmy. Zaniepokoiło nas bowiem to, że droga biegła całkiem równolegle do A2, a my przecież mieliśmy dojechać do drogi nr 11!
Eee, skończyła nam się mapa
W tym momencie pojawiły się te większe problemy z mapą, bo jakimś cudem nie mogliśmy się na niej znaleźć :). Na szczęście obok przystanku była droga, w którą kierowała tabliczka z nazwą: Zimin Nowy Świat. Szybkie spojrzenie na stronę nr 9 "Poznań. Atlas aglomeracji" i już było wszystko jasne. Orientacja w terenie do poprawy :). Pojechaliśmy za bardzo na wschód, a konkretnie - niepotrzebnie skręciliśmy w lewo przy wylocie z Tulec-Tulców :).

Ponieważ z zegarka wynikało, że nie mamy już czasu aby wracać na zaplanowaną trasę postanowiliśmy wrócić do domu tak samo jak żeśmy przyjechali. Dodatkowym czynnikiem były też nasze słabnące mięśnie. W końcu mamy początek sezonu i takie dystanse są jeszcze dość męczące. W Kobylepolu Paweł odbił do Swaja, a ja na spokojnie przez Maltę, z małą przerwą przy źródełku, wróciłem do domu.
Zredagował: Marek.
Zdjęcia: Paweł.